Jakub Cieślak - 15-05-2013, 08:43 Temat postu: A w zimę biegówki Od maleńkości byłem łazikiem, łaziłem wszędzie, zwiedzałem chętnie, lubiłem odkrywać nowe miejsca. Każdy uprawiany przeze mnie sport czy forma rekreacji związany jest ściśle z tą potrzebą zwiedzania/ odkrywania. Już za nastoletnich lat, gdy na koloniach zwyczajowo jedyne formy łażenia były oparte na podjechaniu autokarem pod same drzwi atrakcji, szybkie jej zaliczenie i powrót do autokaru, ja ku zgrozie organizatorów lubiłem znikać na kilka godzin i zwiedzać odwiedzane miejsca i okolice na własną rękę. Potem oczywiście była bura, awantura, wzywanie rodziców. Ewentualny "czas wolny" kiedy pozwalano grupie rozejść się bez opiekunów, większość grupy ładowała się do najbliższej lodziarni, albo gastronomii i tam siedziała - a ja łaziłem gdzie się tylko da. Potem przerzuciło mi się na rower. Można było szybciej i dalej dotrzeć tam, gdzie mnie nie było. Biegówek spróbowałem kilka razy, ale wtedy nie było specjalnego wyboru sprzętu, jedyne dostępne dechy nadawały się raczej na odpowiednie trasy (albo ja po prostu nie umiałem efektywnie poruszać się na nich), potem próbowałem zjazdówek, ale kompletnie nie zrozumiałem koncepcji wożenia się góra - dół przez pół dnia po jednym stoku. No ale dorosłem, wyniosłem się pod miasto, przypomniałem sobie o biegówkach i wykryłem, że jest teraz dostępny sprzęt, który może bardziej odpowiadać moim potrzebom - biegówki cross country. Na wszelkie nieubite trakty, na głęboki, kopny śnieg, na przełaj, gdzie mnie oczy poniosą. Z miejsca oszalałem na ich punkcie. Za mną trzeci sezon, w tym roku nie dość, że zima się nie chciała skończyć (na biegówkach byłem jeszcze w kwietniu), to jeszcze udało się wyskoczyć w Gorce i połazić po fajnych górkach. To jest absolutnie to! Łazić można praktycznie wszędzie, jak sobie wymyśliliśmy z Kuzynem, że poleziemy szlakiem na Polanę Chochołowską - proszę bardzo, w auto za Kościelisko a potem na dechy. A jak przez pola dookoła Dursztyna? Proszę bardzo - prosto z domu na dechy i ciach. Zmierzcha, ćmi się? Nic to, czołówka na łeb i kontynuujemy. Wreszcie zima nabrała jakiegoś znaczenia, już nie jest jedynie nudną przerwą w życiorysie, jest co robić. Już nie ma tak, że jak wracam z pracy, jest już ciemno, zasiadam przed komputerem, albo inaczej nudzę się - teraz latarka na czoło, dechy na nogi i do lasu. Przymierzałem się też do skiturów, ale koszmarnie drogi sprzęt, zrezygnowałem, no i to raczej tylko do podchodzenia i zjeżdżania, a te kilka pagórków w moim lesie to trochę za mało jak na taki sprzęt. Ktoś ma inne doświadczenia w tej materii? 
Nuroslaw - 15-05-2013, 15:19 Skitury to cieżki sprzęt jak suchy i twin +2 stage, szkoda męczyć się z nim w szuwarach (tu na pagórkach). Przemieszczma się bardzo częssto na nartach typu BC - szersze, mocniejsze i z wysokim butem w porównaniu do zbyt lekkich biegówek. To co jedni nazywają Backcountry inni śladowkami. (Bo istnieje jeszcze cieżkie backcountry - które sięga trochę po Skitury, czyli częściej narta do telemarku, foki itp). Pozwala to całkiem przyjemne przecieranie szlaków. Moje nartki to Sporten 60/50/60 z butem BCX6 Fiszera. Przejemine się czasem "zgubić" w górach, nocleg w terenie w namiocie, pies ciągnie sanie z dobytkiem. Jakub Cieślak - 15-05-2013, 21:04 Oczywiście walnąłem byka myśląc o rowerach, a nie nartach - oczywiście chodzi mi o Back Country. Alpina Woody w moim przypadku i buty takoż Alpiny, daleko im do skiturów, taliowanie jakieś jest, ale zjazd z kontrolą skrętu to to nie jest. Deski jednak świetnie służą w każdym terenie. Nuroslaw - 16-05-2013, 08:15 jak myslisz o cieższym zestawie to pomyśl o narcie np. Rossigniol Banditt i wiązaniu Roteffela Chili: 
Do tego, jakiś bucik, juz mocniejszy, skorupa, foki i masz lekki sprzęt turowy - którym zjeżdża się w technice norweskiej, człapać w terenie itp. Idealny na wyprawy z plecakiem (bo narty mają dużą powierzchnię nośną), a nadalw miarę lekkie i swobodna pięta. |
